środa, 8 października 2014

400 kilometrów uśmiechu i 600 kilometrów narzekań - czyli podróż autobusem

Z powodu zalewających mnie spraw, a co za tym idzie - brakiem czasu wolnego, trochę zaniedbałem bloga, ale teraz powoli poukładałem sobie plan zajęć, więc na brak czasu dla siebie nie narzekam. Dlatego  teraz postaram się nadrobić wszelkie zaległości.


Ostatnio miałem przyjemność (albo też nie) podróżować autobusem. Niby nic niezwykłego, ale kiedy ma się przed sobą ponad tysiąc kilometrów do przejechania i jest się przyzwyczajonym do jazdy samochodem osobowym, to myślę, że jednak można być nieco wybrednym. Ale w końcu rodziny mieszkającej tak daleko nie odwiedza się przecież codziennie, więc z drugiej strony tak bardzo wybrzydzać też nie można:-)

Do samej podróży raczej nie ma się co przyczepić - a w zasadzie do jej połowy, która była w miarę przyjemna. Zasiadłem w wygodnym (przynajmniej przez parę godzin) fotelu, potem muzyka, filmy, rozmowy i jakoś leciało. Niestety gdy zmęczenie daje o sobie znać zaczynają się schody i wtedy fotele, które miały być w miarę wygodne okazują się być straszne - przyjęcie wygodnej pozycji zaczyna graniczyć z cudem, a spokój wcześniej nam towarzyszący przeistacza się w hałas - wydaje się, że opony toczą się coraz to głośniej, a silnikowi również przybywa sporo decybeli. Po północy kiedy przyszedł czas na drzemkę, oczy same zaczęły mi się zamykać i kiedy nadszedł upragniony sen człowiek pomyślał, że nie może już być tak źle, ale niestety, budziłem się co kilkanaście minut i ze zdenerwowaniem spoglądałem na zegarek. Czas płynął bardzo wolno, a momentami wydawało mi się nawet, że stoi w miejscu. Oj jak ja bardzo zazdrościłem sąsiadkom siedzącym po mojej prawicy... Spały praktycznie całą noc. Ale po kilkunastu godzinach mordęgi dotarłem z moją ukochaną na miejsce i samo rozprostowanie kości przyniosło nam niesamowitą ulgę, a świadomość, że to już  koniec podróży wyzwalała uśmiechy na naszych twarzach.

Jeździłem wieloma autobusami - to nic nadzwyczajnego, przecież to normalne. Ten z pewnością był najwygodniejszy ze wszystkich, ale mimo wszystko swoją wygodą nawet w połowie nie może równać się z samochodem osobowym.

No cóż, trochę sobie ponarzekałem, ale od czasu do czasu przecież mogę;-)


5 komentarzy:

  1. może trochę nie w temacie, ale również o podróżach, a nie widzę posta, który bezpośrednio dotyczy mojego pytania - planuję zakup haka holowniczego, po opiniach z internetu widzę, że hak Westfalia jest chyba najlepszym wyborem. Przed zakupem chcę zweryfikować tą opinię, jakieś doświadczenia? Będę używał haka do podróży z przyczepką kempingową.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo interesujący wpis

    OdpowiedzUsuń