środa, 17 października 2012

Nocni jeźdźcy

Lubię jeździć wieczorami, ba żeby nie powiedzieć, że uwielbiam. Ładne oświetlenie spowija ciemność, nie ma już takiego ruchu, a w nocy to po prostu bajka. To są duże plusy takiej przejażdżki, ale są również minusy takich wieczornych wypadów.


W nocy ruch uliczny praktycznie nie istnieje; od czasu do czasu przejedzie obok nas jakieś auto. Cisza, spokój i to poczucie, że jest się panem na drodze. Bynajmniej nie chodzi o to, żeby od razu szaleć kiedy na ulicach jest tak pusto, ale po prostu się zrelaksować.

No właśnie, co z tymi minusami? Powiedzmy, że małym minusem jest kiedy mija nas inny samochód, który za późno wyłącza światła drogowe. Powiedzmy, że małym minusem jest to, że ktoś ma w ogóle źle ustawione światła (nie wspominając o źle ustawionych ksenonach) przez co nas oślepia nawet mając włączone światła mijania. Więc co jest tym wielkim minusem? Ano również użytkownicy dróg, których ja nazywam nocnymi jeźdźcami.

Kim są nocni jeźdźcy? To rowerzyści. Nie czepiam się jednak wszystkich. Rowerzyści są użytkownikami dróg jak my wszyscy (często ignorowanymi przez kierowców innych pojazdów). Ja sam nie raz korzystam z jednośladu zasilanego siłą mięśni;-) Więc o co mi chodzi? O to jak są ubrani...

Jadę samochodem późnym wieczorem, z przeciwka jedzie inne auto. Droga jest nieoświetlona; wszystko z pozoru wygląda normalnie dopóki nie minę się z tamtym samochodem... Bo nagle, tuż przed maską "wyrasta" mi rowerzysta i albo wciskam hamulec albo odbijam w lewo, jak nic z przeciwka nie jedzie. Wszystko przez to, że towarzysz nie miał świateł w rowerze. No dobrze, mogę to zrozumieć, ale czemu nie założy sobie chociaż odblasków z tyłu i z przodu??? Albo chociaż kamizelkę, która będzie odbijać światła innych pojazdów? Ale zamiast kamizelki co widzę? Ciemność - rowerzysta jest ubrany cały na czarno. Momentalnie serce podskakuje mi do gardła, a gdybym miał gorączkę, to jestem pewien, że spadłaby natychmiast.

Gdyby raz zdarzyła się taka sytuacja... w końcu przecież nic się nie stało, ale kilka razy zdarzyło mi się, że kilkadziesiąt metrów przede mną w poprzek drogi przejechał inny rajdowiec odziany w ciemne barwy.

Dla mnie tacy ludzie są jak Batman - nie wiesz gdzie, nie wiesz kiedy, ale w końcu się zjawi i stanie Ci na drodze. Na szczęście teraz rowerzyści zaczynają przywiązywać większą wagę do tego, jak się ubierają, ale niestety nadal zdarza mi się trafić na nocnych jeźdźców...


2 komentarze: